Recenzja żelazka Philips PerfectCare Elite Plus

Moi Drodzy,

To jest artykuł sponsorowany.

Chciałam Wam powiedzieć, że wyprasowałam w domu chyba wszystko co było do wyprasowania. Odkryłam przy okazji zapomniane zakątki szafy 🙂

Porządek jaki nastał jest niewiarygodny.

Wiele dni, wieczorów, bacznych obserwacji i wreszcie mogę zdać Wam szczerą relację z moich doświadczeń z Philips PerfectCare Elite Plus.

Na początek film. Trochę długi – tylko dla wytrwałych, ale moje reakcje mówią same za siebie. Nie da się ukrywać radości, rozczarowania, zaskoczenia, niedowierzania. Wszystko to widać i słychać 🙂

Nie jestem techniczna. Nie znam się na elementach konstrukcyjnych, technologicznych. W zasadzie nawet nie chcę ich zgłębiać. Dla mnie coś działa, albo nie. Nie jest dla mnie ważne czy w środku urządzenia jest jakaś sztuczna inteligencja rodem z NASA czy miniaturowy Fred Flinston machający nogami i napędzający ten cały niesamowity mechanizm.

Dla mnie ważny jest efekt. Łatwość działania bez konieczności każdorazowego zaglądania do instrukcji.

To właśnie dostałam. Piękne wizualnie (wspaniałe połączenie czerni ze złotem) żelazko parowe Philips PerfectCare Elite Plus.

Jaki jest Philips PerfectCare Elite Plus?

1. Wygodny w użytkowaniu – automatyczny system regulacji temperatury.

Zastanawiałam się czy mogę w pełni zaufać temu żelazku, a raczej – stacji parowej. Prasowanie jedwabiu czy jeansów w tej samej temperaturze? To może być opłakane w skutkach – pomyślałam. Nieufnie położyłam żelazko na swojej delikatnej bluzce i ku mojemu zdziwieniu nie było efektu “rozpuszczenia” materiału. Jeansy mimo że prasowałam je tuż po koszuli – łatwo się prasowały. Niewiarygodne. Nie rozumiem dlaczego inne żelazka nie stosują takiej technologii? Ile razy Wam zdarzyło się ustawić zbyt wysoką temperaturę? Albo w trakcie prasowania zmieniać temperaturę i zastanawiać się czy już można prasować ten delikatniejszy element garderoby?

2.  Duży zbiornik na wodę.

Byłam przyzwyczajona do tego, że wodę do małego zbiorniczka w swoim starym żelazku dolewam często. Ponadto zawsze kupowałam destylowaną. W przypadku Philipsa leje się kranówkę. Zbiornik wystarcza na bardzo długo. W zasadzie zapominałam o tym że powinnam ją dolać, bo jakoś tak zawsze jest 🙂

3. Prasowanie w pionie. Super opcja dla firanek, sukienek z wieloma falbanami, żakietu z przeszyciami, itd.

4. Nie pozostawia efektu szkliwienia.

Mój synek ma czarną marynarkę. Dziwny materiał – zawsze gdy ją prasowałam świeciła się przy szwach, w miejscach po których przejechałam. Uprasowałam ją Philipsem – nie ma takiego efektu. Uprasowałam ją szybko, bardzo dokładnie.

5. Długi kabel zasilający i przewód od stacji do żelazka.

Cenna zaleta. Swobodnie mogę prasować na całej długości deski jak i na całej wysokości firanek.

6. System odkamieniania

Bardzo chciałam go przetestować, dlatego prasuję i prasuję i prasuję i prasuję 😉 Nie zapaliła mi się jeszcze jednak lampka informująca o konieczności odkamieniania. Czekam cierpliwie.

7. Żelazko prowadzi się bardzo lekko – dobrze wyprofilowane, wygodna rączka, samo żelazko (nie licząc kabla) – bardzo lekkie.

8. Ślizga się po materiale, doskonale dojeżdża do rogów, kantów, trudnych powierzchni. Szybko się nim prasuje.

9. Wystarczy jedno pociągnięcie po materiale a zagniecenie jest wyprasowane – nie trzeba jeździć wielokrotnie w tym samym miejscu.

10. Możliwość odkładania żelazka na desce w pozycji poziomej. Rzecz nie do pomyślenia przy klasycznym żelazku.

To zaleta Philipsa, która dla mnie może być zgubna w skutkach. Teraz się zastanawiam co będzie po powrocie do starego żelazka… Z pewnością przypalę deskę szybciej niż się tego spodziewam.

Co mi w nim przeszkadza?

1.Cena

Gdybym miała dużo pieniędzy pewnie bym sobie na nie pozwoliła. Chociaż teraz gdy poznałam jak bardzo różni się od mojego starego żelazka, gdzie przepaść technologiczna i użytkowa jest tak ogromna – jestem skłonna założyć fundusz żelazkowo-parowy i zbierać do skarbonki na to cudo.

2.Pobiera dość dużo prądu.

Zrobiłam test – mówię o tym na filmie.

1 zdj to pobór prądu mojego standardowego żelazka. Czas włączenia żelazka: 1m 17s pobór mocy: 0,037 kWh

2 zdj to Philips PerfectCare Elite Plus – żelazko pobierało prąd przez: 7m54s i zużyło: 0,195 kWh

moje  philips

Owszem być może tryb ECO pozwoliłby zaoszczędzić mi prąd. Być może moje pomiary posiadają jakiś ułamek błędu, ale tak wyszło.

3. Dość gruby i ciężki kabel – przeszkadzał mi czasami – nie manewruje się nim tak swobodnie jak cieńszym kabelkiem w standardowym żelazku.

4. Skraplająca się para wodna.

Żelazko wypuszcza tak dużo pary, że gromadzi się ona na szynach stelaża deski, skrapla się i kapie na podłogę. Dzieje się tak przy długim, ciągłym eksploatowaniu urządzenia – moja akcja prasowanie 🙂

krople2

krople

Podsumowanie:

Nigdy nie prasowało mi się lepiej.

Ogromna wygoda i szybkość prasowania.

Skoro nawet mój mąż skusił się by go używać (dużo używać) to świadczy to o jego przewadze technologicznej (mężczyźni lubią gadżety i na pewno każdy z nich polubi tryb Auto) i pozytywnym działaniu nawet na osobniki rodzaju męskiego 🙂

maz

Takich cudów dokonałam wspólnie z Philips PerfectCare Elite Plus

cieszę się, że miałam szansę poznać różnicę (przepaść) pomiędzy swoim żelazkiem

a  Philips PerfectCare Elite Plus

To na prawdę jest fajny sprzęt.

c